poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Miało być przyjemne niedzielne popoludnie a skończyło sie...

...Na Izbie Przyjęć...


Pojechaliśmy pospacerować na Górę Św.Anny. Pogoda dopisała, lody smakowały żyć nie umierać...



Przyjemny nastrój zniknął w jednej sekundzie-w chwili gdy Mateusz zaliczył upadek. Szliśmy drogą w dół, było dość stromo a Mateusz jak to Mateusz nie potrafi iść powoli, musi biec. Skończyło się na tym, że runął na głowę, przekoziołkował, głowa się jeszcze dziwnie wykrzywiła i dopiero reszta upadła na ziemię. Wprawdzie rozpacz nie trwała długo ale czy ja mogę w 100% wierzyć w reakcje dziecka, które nie odczuwa bólu jak każdy inny człowiek? Czy ja mogę wierzyć, że nie stało się nic więcej niż widać?
Wieczór spędziliśmy na Izbie Przyjęć, wprawdzie Pani w rejestracji nieco oczami przewracała ale za to lekarz zajął się Mateuszem troskliwie. 
Zbadał dokładnie, zlecił rtg głowy. Wyszliśmy z IP ze skierowaniem na kontrolną wizytę w poradni chirurgicznej. Wizyta w poradni na szczęście nie wykazała u Mateusza większych szkód (niż było widać) po tym upadku ale dostaliśmy skierowanie do neurologa.
Wczoraj, tj 26.04., wizyta u naszej Pani Doktor też nie wykazała neurologicznych zmian, ale mamy obserwować Mateusza jeszcze dłuższy czas.
Od upadku minął prawie tydzień, strupy schodzą, Mateusz wraca wyglądem do normy ;-) pewnie do następnej "kraksy". Adrenaliny nam przy Nim nie brakuje :)

2 komentarze:

  1. jak to dziecko nie zostanie lekarzem-muzykiem to ja świętą zostanę:):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. to mały wariatuńcio :)

    OdpowiedzUsuń