piątek, 14 marca 2014

Kilka słów o pewnym problemie.

Kilka tygodni temu czekałam z Mateuszem w poczekalni pewnej poradni na wizytę u specjalisty.
W w/w poczekalni spotkaliśmy Panią, która czekała na synka- za chwilę miał skończyć zajęcia.
Znamy się z tą Panią i Jej synem już od dłuższego czasu. Chłopcy kilka razy spotkali się na wspólnych zajęciach grupowych oraz na basenie. Syn tej Pani jest również dzieckiem wymagającym rehabilitacji, aczkolwiek On i Mateusz mają inne problemy zdrowotne czy psychoruchowe.
Do czego zmierzam?
Wydawałoby się, że kobieta która od ponad 4 lat bywa z dzieckiem regularnie w różnego rodzaju poradniach/gabinetach terapeutycznych/rehabilitacyjnych, ma świadomość tego z czym borykają się dzieciaczki, jak się im pomaga itd. a tymczasem...? I tu pozwolę sobie na opis sytuacji (w skrócie):
Rozmawiam z tą Panią, ble ble ble Pani zdziwiona widząc aparaty na uszach Mateusza, więc wyjaśniam, że już jej kiedyś wspominałam, że syn ma NIEDOSŁUCH, od blisko dwóch lat nosi aparaty i że mogła ich wcześniej nie widzieć, bo na basenie ich na uszach mieć nie może a na początku jak zaczął nosić aparaty to je zrzucał, więc na rehabilitację gdzie się wściekał ich nie zakładałam... Mateusz w tym czasie znudzony biega po poczekalni bawiąc się włącznikami światła, ja Go upominam a Pani zwracając się bezpośrednio do Mateusza mówi z politowaniem "ta Twoja mama może sobie mówić a Ty jej przecież i tak nie słyszysz!"
Opadło mi wszystko...szczęka, ręce...
Raz, bo dziecko słyszy-zwłaszcza mając aparaty na uszach!
(nie mając ich radzi sobie, w komunikacji 1:1, aczkolwiek nie wszystko słyszy, może mieć problem w  odróżnieniu podobnie brzmiących słów koń-kot, list-liść i na pewno ma problem w większej grupie ludzi, zwłaszcza głośnej)
Dwa- na chłopski rozum- po co zakładać dziecku aparaty na uszy, skoro nie miałoby z nich korzyści???
Trzy- mówi to kobieta-matka, wydawałoby się z ogromnym doświadczeniem-do dziecka, które może poczuć się jako ktoś gorszy, mniej wartościowy.
Syn tej Pani nosi okulary i teraz idąc jej tokiem myślenia- powinniśmy każdą osobę w okularach uznawać za ślepą? Nie! Nie! Nie! Nie myślimy tak, nie chcemy takiego myślenia!
Często się zastanawiam czy osoby wypowiadające takie (lub podobne) słowa same by chciały takie coś usłyszeć? Czy chciałyby, żeby ktoś do ich dzieci się tak zwracał?
Najlepsze jest to, że mając dziecko niedosłyszące, spotykałam się z większą dyskrecją u dzieci niż u dorosłych. Kilka razy dzieci znajomych bardzo dyskretnie pytały swoich rodziców "na ucho" co Mateusz ma na uszkach, a bywa że dorośli "walą jak karabin maszynowy" nie bacząc czy słyszy to dzieciak czy nie. Przykre to, mając na uwadze, ile od nas wymagało wysiłku żeby Mateusza do tych aparatów przekonać, żeby uznał te aparaciki za element
np. garderoby, bo musi je mieć, są potrzebne dla właściwego rozwoju. Stwierdziłam, że muszę to opisać tutaj, bo krew mnie zalewa w takich sytuacjach! Człowiek staje na głowie... na rzęsach, żeby dzieciaka wyprowadzić jak najlepiej po tym co Go spotkało, staramy się o pomoc w tych działaniach a jak się coś takiego usłyszy to się już nic nie chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz